26 lipca, 2014

Wakacyjna torebka

Cześć!

W poprzednim poście pisałam, że postaram się dodać nowego posta jak najszybciej, niestety moje lenistwo wzięło górę i pojawia się dopiero teraz. Czy wy też tak macie, że na początku wakacji jest tyle planów, a potem okazuje sięże ledwo udało wam się wykonać połowę z nich? U mnie właśnie tak jest! Miała być maszyna do szycia mojej babci, ale nie chce mi się jej wziąć, myślałam, o postach co tydzień, ale mi się nie chciało. 

Ale trzeba wziąć się w garść, oczywiście moje plany dalej maja aktualny termin ważności, bo wakacje kończą się za ponad miesiąc. Nie obiecuję, ale chciała bym, aby na blogu w sierpniu pojawiło się więcej postów niż w lipcu.

Tak więc dzisiaj post o mojej torebce, która została uratowana przed wyrzuceniem. Mianowicie, kupiłam, a raczej dostałam ja na likwidacji pobliskiego second handu. Byłam jedną z ostatnich klientek, nic sobie nie wybrałam z ciuchów, a tuż przed wyjściem sprzedawczyni zapytała czy nie chce tej torebki. Spojrzałam na nią, wyglądała ohydnie. Miała poprzyklejane jakieś kwiatki z materiału który strzępił się, a do tego gdzie nie gdzie były podoklejane plastikowe kryształki, które były porysowane, a z większości z nich schodziła farba. Pomyślałam, że nic dziwnego, że nikt jej nie chciał, ale dobra, wezmę ją. Poprosiłam tylko o reklamówkę bo wstydziłam się z nią przejść bez owej przez całe miasto. Wróciła do domu. Z wielka satysfakcją zerwałam z niej te kiczowate kwiatki, wyglądała o wiele lepiej, ale to było za mało. Wyglądała jakby była taka goła, brakowało jej coś. Ale wtedy nie miałam kompletnie żadnego pomysłu co z nią zrobić :( 

Pomysł na dodanie jej tego czegoś pojawił się niespodziewanie, gdzieś tak z dwa miesiące temu. Próbowałam z różniastymi paskami, każda opcja była ok, ale to nie było to, zbyt nudne i przewidywalne. I wtedy wpadłam na pomysł z ciemnym, granatowym, materiałowym paskiem do którego dodałam ćwieki złote grzybki. I co wy na to? Podoba wam się? 




A oto i ślady przeszłości, które niestety będą widniały na torebce, ponieważ klej na gorąco jest nie do zdarcia z powierzchni koszyka. Trudno, ale na szczęście nie jest to takie widoczne:) Na pewno lepsze to niż kiczowate materiałowe kwiaty :D


I jak wam się podoba mój letni koszyk?
Miłego lipca
pozdr :)
Rozczocrana 
Magda :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz